Malarstwo · moja pasja
Muzyka · moje hobby
Poezja · moja inspiracja
www · Post Scriptum
Krótka nota biograficzna, czyli kilka zdań o artyście
- Zawartość
- Dodano: sobota, 22 sierpnia 2009, 14:01 |
- Autor: Renata Graszkiewicz |
- Odsłon: 17005
Roman Graszkiewicz urodził się 10.01.1954r. w Lubawie. Zamiłowanie i talent plastyczny odziedziczył po ojcu. Osierocony przez niego we wczesnym dzieciństwie, zawsze „maluje razem z Nim”. Już w szkole podstawowej odkrył, że jego ulubiony przedmiot to plastyka. Ale na poważnie malować zaczął po ślubie (1975), kiedy kupiłam mu w prezencie urodzinowym farby i album malarstwem węgierskiego malarza Munkacsego, z myślą by namalował coś dla nas – i tak to się zaczęło. W małej kawalerce zaczęły powstawać pierwsze obrazy, początkowo kopie potem pejzaże malowane ze zdjęć. We wczesnym okresie namalował ich około setki. Oczywiście w tym czasie pracował zawodowo jako protetyk dojeżdżając codziennie 30 km do pracy. Nie miał za wiele czasu na malowanie. Do dziś pamiętam te zarwane noce – czasem nie spał w ogóle, bo tak się rozmalował, iż zastawał Go świt. Oczyma wspomnień widzę jeszcze ściany w naszej kawalerce pełne gwoździ i znaków , że wisiało tam płótno, a potem powstał obraz. Nasze dwie córeczki, które się wtedy też pojawiły w naszym życiu swojego tatę miały naprawdę bardzo mało.
Po tym pierwszym niezwykle płodnym etapie nastąpiła mała przerwa. Zamieszkaliśmy we własnym M5. Wtedy rozpoczął się nieco inny rozdział naszego życia, aczkolwiek nie zabrakło w nim sztuki. Zaczęliśmy poszukiwać głębszego sensu, przylgnęliśmy do Kościoła. Swoje zaangażowanie Romek potwierdzał przede wszystkim wykonując dekoracje w kościołach, zakładając zespół muzyki chrześcijańskiej „Rodzina” oraz scholę dziecięcą (ok. 50 dzieci).
Pragnienie malowania wracało, czasem tak silnie, że któregoś dnia po naszej burzliwej rozmowie zgodziłam się, aby Romek zrezygnował z pracy jako protetyk. Był bardzo szczęśliwy, spełniało się Jego marzenie. Jeden pokój w naszym mieszkaniu natychmiast zmienił się w pracownię artysty. Zaczęły powstawać gipsowe figurki Matki Boskiej Lipskiej, plakaty, dekoracje, obrazy Jezusa Miłosiernego. Niestety „klepaliśmy” wtedy taką biedę, że nie minął rok, a Romek (choć bez entuzjazmu) musiał wrócić do protetyki.
Chyba wtedy trochę odpuścił i gdy od czasu do czasu coś malował zaczął to traktować jak zabawę i przygodę. I właśnie wtedy rozpoczął się okres własnej twórczości: eksperymenty z farbą, kolorem, wydzieranki, akwarele, collage, oleje. Powstawało wtedy dużo obrazów, chyba nie sposób policzyć. Wiele z nich nie ma nawet zdjęć w naszej kronice. Rozpoczął się czas wystaw (indywidualna w iławskiej galerii oraz podczas Dni Kultury Chrześcijańskiej w Lubawie), przeglądów, konkursów (2x Mrągowo), poplenerowych wernisaży (Złotowo, Bałoszyce, Kazanice, Mortęgi, Makowo). Jego malowanie zaczęło wreszcie sprawiać radość nam obojgu, bo Romek kapitalnie potrafi połączyć życie rodzinne i zawodowe z pracą artystyczną. Posypały się też zamówienia (szczególnie do Holandii). Romek nie buntował się już, że często są to kopie dzieł wielkich mistrzów. Silną stroną malarstwa Romka jest portret, maluje ich chyba najwięcej. Każdy z nich zachwyca zamawiającego, zresztą zobaczycie sami, gdy swój zamówicie.
Renata
Teraz tworzy w otoczeniu lasów, stawów, pagórków, zresztą zobaczcie ...
Jak mnie odwiedzacie?
Dzisiaj odsłon: | 155 | |
W tygodniu: | 155 | |
W miesiącu: | 2324 |